Każdemu zdarzają się gorsze dni. Mi też. To wcale nie jest fajne. Większość się o tym przekonała, bo, choćbyśmy byli niezwykle silni psychicznie, przychodzi taki moment, że „rzuca” nas na kolana i nie potrafimy przez jakiś czas wstać.
„Przez jakiś czas” to dobre stwierdzenie. Bardzo dobrze by było, jakby wszyscy wychodzili z założenia, że jeśli upadliśmy, to możemy przecież wstać. Nawet wtedy, kiedy nikt nam nie chce pomóc się podnieść. Może i lepiej. Wiecie czemu? Wtedy musimy podnieść się o własnych siłach, co nie jest przecież takie łatwe. Zapewne nie raz próbowałeś robić pompki, choć żaden z ciebie atleta. I własnie, o ile nie jesteś wysportowaną i silną osobą, możesz mieć problem ze zrobieniem paru pompek, tych męskich oczywiście. Teoretycznie sama z dziesięć zrobię, kiedyś to było w okolicach 20-30. Teraz już nie. Nieważne, nie w tym rzecz. Te pompki to taka przenośnia życia, które trzeba udźwignąć, a które nie jest łatwe.
Zmierzam do tego, że z każdym upadkiem, kiedy będziemy usiłowali podnieść się sami, będziemy też stawali się coraz silniejsi. Tak samo, jak z każdym dniem ciężkiej pracy nad swoim ciałem, robienie pompek będzie sprawiało coraz mniejszy problem. Łapiesz już tę zależność?
Mi taki dzień zdarzył się dzisiaj. Niedziela, dzień jak każdy inny, ale też może nie do końca. Nie jestem osobą, która bez problemu chce zwierzać się ze swoich uczuć, „obnażać” się przed innymi, ale… w każdym szczególe tkwi jakiś sens i nim chciałabym się podzielić.
Będąc w kościele, jak co niedzielę (czuję, że rymuję, ba dum tsss), chwilę po rozpoczęciu mszy zobaczyłam dreptającego kroczek po kroczku starszego pana, podpieranego przez, prawdopodobnie, żonę. Przecież to nic nadzwyczajnego. Do kościoła w obecnych czasach chodzą głównie starsi ludzie. Ja jednak zobaczyłam w tym człowieku, który ledwo szedł i w jego zagubionych, ale jakże ciepłych i pełnych miłości oczach, moją babcię. Babcię, która jest teraz właściwie przykuta do łóżka, bez sił, bez zdrowia, bez werwy, jaką jeszcze paru miesięcy temu w sobie miała, jadąc odwiedzić chorą koleżankę z wioski. Niespełna dwa miesiące temu skończyła 87 lat. Tak, niedawno jeszcze śmigała na dwukołowym pojeździe, napędzanym siła własnych nóg. Patrząc na tego człowieka, przypomniała mi się właśnie ona i jej łzy, kiedy przyszła na mszę z okazji jej urodzin pierwszy raz od świąt Bożego Narodzenia (a minęły dwa miesiące), ledwo dochodząc do ławki, a kapliczka przecież malutka. Dwa miesiące temu popłynęły mi łzy, mama ścisnęła mnie za rękę. Dzisiaj było tak samo, mimo że nie zobaczylam babci, a obcego mężczyznę, a za rękę nie miał mnie kto złapać. Gdyby nie fakt, że byłam w miejscu publicznym, rozryczałabym się jak dziecko. Ledwo powstrzymałam łzy. Nie mogę się doczekać soboty. Tak, w sobotę jadę do babci.
Nie zmienia to faktu, że przepłakalam dzisiaj pół dnia. Myśląc o babci, ale też z nieco innych powodów, o których pisać tutaj nie chcę. Fatalny dzień. Fatalnie też się czuję. Jakby przygnieciona ciężarem czegoś, czego nie jestem w stanie udźwignąć.
Wiecie, o czym, a raczej o kim myślę w takich momentach? No właśnie – o babci. Zdaję sobie wtedy sprawę, że jeszcze w swoim życiu nie doświadczyłam zbyt wiele. Za to może to powiedzieć osoba, która przeżyła wojnę, wychowywała się na Kresach Wschodnich, czyli na terenach galicyjskich, gdzie może i była większa wolność, mieli możliwość kultywowania polskości, ale i było najbiedniej. Osoba, która przeżyła nowotwór, wycięcie oka… osoba, która w swoim życiu przeżyła bardzo wiele, ale była i bądź co bądź, nadal jest niezwykle silną osobą. Nigdy też nie dawała sobie „w kaszę” nadmuchać. Twardo stawiała na swoim i starała się żyć jak najlepiej. Też, mimo że ukończyła zaledwie 4 klasy szkoły podstawowej, jest tak mądrą i inteligentną kobietą, że mogę powiedzieć bez obaw, że co najmniej połowie społeczeństwa tego brakuje. I nie jest to tylko kwestia mądrości życiowej.
Morał tego jest taki, że nie zawsze da się podnieść od razu. Nie jest to łatwe. Jednak…trzeba próbować, a po iluś próbach możemy stać się silniejsi. I to jest motywujące do walki. Z samym sobą, z przeciwnościami losu. Takie osoby, jak moja babcia, przynajmniej dla mnie, są symbolem i mentorem. Każdemu życzę kogoś takiego.